Imprezy, wydarzenia i uroczystości Stowarzyszenia "Nadzieja"
Kronika 2008
7.12.2008
Wycieczka do Drezna
Szary grudniowy poranek, nie łatwo było wstawać każdemu i wyruszyć w trasę wycieczki za przysłowiową wiedze. Czyli do naszych zachodnich sąsiadów, po to by poznać ich zwyczaje oraz przede wszystkim przygotowania do jakże jedynej uroczystej wigilii a także ¦wiąt Bożego Narodzenia. A celem naszej podróży było miasto Drezno, obfitujące w nowoczesne budownictwo, ale to nas nie interesowało, bardziej zainteresowani byliśmy zabytkami tego miasta i historią. Natomiast powierzchnia samego Drezna, równa się wielkością stolicy dolnego śląska, czyli miastu Wrocławia, w ludności notuje się ujemny przyrost. Ale nie zawsze w życiu jest ważna statystyka, przede wszystkim liczy się historia tego miasta, a mianowicie: dość interesującym i równocześnie wartym zobaczenia obiektem była Galerie - Museum. Na uwagę zobaczenia jest wiele udanych arcydzieł malarskich, sławnych mistrzów pędzla takich jak: Madonna Sykstyńska - Rafaela, czy też śpiąca Wenus - Giorgione, nie wspominając dalszych dzieł malarskich pochodzących z XVII wieku, czy też z innych obrazów datujących od XVI do XVIII wieku. Wiem że jeszcze były inne też warte pokazania galerie malarskie, czy też pochodzące z panowania króla Augusta Mocnego, księcia elektora, oraz z panowania jego syna Augusta III - go 1636 - 1763.
Galeria obrazów została umieszczona w stajniach na ten cel specjalnie przebudowanych i odpowiednio przygotowanych. Powiem więcej że sam obiekt tez ma swoją historię i po zwrocie wszystkich dzieł zaczęto odbudowę Galerii w latach 1955/1956 z powodu dość poważnych zniszczeń wojennych. Po okresie rekonstrukcji odbudowy, została otwarta i udostępniona do zwiedzania dnia 3 czerwca 1956 roku. Wiem że jeszcze czekało wiele innych atrakcji, takich jak : hot dog czy tez grzane wino oraz dokonania zakupów w nowoczesnej Arzt Galerie czy też dokonania przyjemności na jarmarku adwentowym.
Przede wszystkim pragniemy podziękować biuru podróży pani Elżbiety Kot za ufundowanie gorących napojów. Pragnąłbym z całego serca podziękować za okazanie nam życzliwości ze strony pana przewodnika i wszechwspaniałego przewoĽnika jakim jest PKS Jelenia Góra Tour. Do zobaczenia na następnych wycieczkach za rok.
29.11.2008
Andrzejki
Fakt faktem wiadomo, że poprzedni miesiąc który minął nie sprzyjał twórczej działalności. A to z tego powodu ogarniającej ogólnoludzkiej melancholii i zadumy nad bytem oraz refleksją. Był tak że co u niektórych z moich obserwacji wynika, pojawił się syndrom depresji i otępienia. Powiem więcej, ale i na to jest sposób i lekarstwo, by przełamać te stereotypy. A mianowicie 29 listopada została zorganizowana zabawa, dla nas i przez nas, dzięki temu udało się przełamać jesienne smutki i nostalgie. Powiem więcej w trakcie brzmiało znane oraz stare porzekadło; "Na świętego Jędrzeja u dziewczyny błyska nadzieja". To znaczy że może któraś z naszych dziewic doczeka się za mąż pójścia także z naszych panów kawalerów okazji znalezienia drugiej połówki na całe życie. Oprósz tego towarzyszył nam człowiek orkiestra, szanowany kolega Marek zapewniał nam muzykę największych lotów. Nie obeszło się bez wróżenia i słodkiego poczęstunku. Z mojego punktu wróżenia wyszła niewinna miłość, coś powinno się za tym kryć, poczekamy zobaczymy co przyniesie nam życie. Po za tym wszyscy uczestnicy byli pogodni i zadowoleni z zorganizowanej imprezy, to znaczy ze zabawa się wszystkim podobała.
Tekst: Sławomir Mermela27.10.2008
VII Dzień Integracji w Hotelu Qubus w Legnicy
Dnia 27 paĽdziernika o godzinie 11 odbył się "VII Dzień integracji", impreza została zorganizowana po raz trzeci w hotelu Qubus. Na wstępie uczestników powitał Prezydent Legnicy Tadeusz Krzakowski, obecny był również Przewodniczący Rady Miejskiej Robert Kropiwnicki, oraz wiele innych osobistości z Legnicy. Po przywitaniu i przedstawieniu honorowych gości, zostaliśmy zaproszeni do wspólnej zabawy przy dĽwiękach zespołu Liverpool. Wystarczyła chwila, żeby parkiet był w całości zapełniony, widać spełniło się tu powiedzenie, kto pierwszy ten lepszy. Jednak to nikogo nie dziwi, był dobry zespół, grali melodyjne kawałki, to i chętnych do tańca nie brakowało. Następną atrakcją tego dnia, były występy grup tanecznych, program był niezwykle bogaty i zróżnicowany, zaczynając od tańca towarzyskiego, poprzez pokaz tańca brzucha, popisy Break Dance, pokaz dziewczęcej formacji na Złotych Dzieciach kończąc. Cały pokaz trwał ponad 2 godziny, w miedzy czasie, przerywany był występami wokalnymi, przez ten czas nikt się nie nudził, bowiem było na co popatrzeć i co posłuchać. Obowiązkowo poczęstowani zostaliśmy kawą lub herbatą, opcja do wyboru, do tego było ciasto i różne słodycze, oraz napoje bezalkoholowe oczywiście. Impreza z roku na rok ma więcej do zaoferowania i trzyma niezwykle wysoki poziom, można się poczuć jak jakaś ważna osobistość lub niczym Vip z pierwszych stron gazet.
Stowarzyszenie "Nadzieja" z całego serca dziękuje organizatorom imprezy - panu Prezydentowi oraz Stowarzyszeniom "Jutrzenka" i "Persona" za zaproszenie nas na tą wspaniałą uroczystość.
30.08.2008
24 godzinna wycieczka do Pragi
Wakacje w tym roku były dość krótkie, szybko się zaczęły i jeszcze szybciej minęły, a tym bardziej szybko minęły dla członków naszego Stowarzyszenia. Zwłaszcza dla tych którzy byli zapisani na wycieczkę do Pragi i z utęsknieniem czekali na koniec sierpnia, a dokładnie na 30 sierpnia, wtedy to pojechaliśmy z ponad 45 osobową ekipą w odwiedziny do naszych południowych sąsiadów. Odjazd z dworca PKS mieliśmy zaplanowany na godzinę 6 rano, kiedy wszyscy byli w autokarze, ruszyliśmy w drogę ku nowemu i nieznanemu, a wiadomo co nowe i nieznajome, to zawsze jest ciekawe i fascynujące. Po drodze mieliśmy 3 postoje, pierwszy jeszcze w Polsce, drugi tuż po przekroczeniu granicy w Czechach, zatrzymaliśmy się koło malutkiego sklepiku, który przez dobre ponad pół godziny musiał znieść nasz nalot. Ludzie chętnie w nim wydawali kasę, jak by to miał być pierwszy i ostatni sklep na naszej drodze. Ostatni postój mieliśmy na stacji CPN, jakieś pół godziny jazdy od celu. Tutaj już z łatwością dało się odczuć że jesteśmy po za granicami naszego kraju. Po pierwsze napisy w innym języku, droga na autostradzie nawet bez porównania, no i za korzystanie z ubikacji płaciliśmy już Koronami.
Na zaplanowanym miejscu postoju w Stolicy Czech byliśmy dokładnie o 12:15. Zwiedzanie zaczęliśmy od ulicy Martanske Hradby, Hradcany - Praha 1, ruchliwą uliczką pełną turystów różnych narodowości, wolnym krokiem posuwaliśmy się w stronę Zamku Praskiego. Przed wejściem na dziedziniec, po obu bokach stoją budki, a w nich czuwają niewzruszeni wartownicy, którzy chętnie i bez mrugnięcia okiem pozują do licznych zdjęć, robionych przez zwiedzających. Na plac zamkowy jak nas informuje przewodnik, wchodzimy drugim wejściem, gdzie na środku placu stoi dumnie wielka fontanna Barokowa. Jak się za chwilę okazuje, przypadła ona do gustu naszym członkom stowarzyszenia, cała grupa chętnie robi sobie zdjęcia na tle tej zabytkowej fontanny. Chwilę to trwało, bowiem każdy chciał mieć też osobne zdjęcie na kawałku Barokowego zabytku.
Następnie przeszliśmy do tak zwanej trzeciej części, gdzie naszym oczom ukazała się jedna z największych gotyckich katedr Europy Katedra ¦więtego Wita, skarbiec w którym przechowywano symbole niepodległości narodowej (koronę królewską, klejnoty koronacyjne). Budowla od pierwszego spojrzenia zachwyca wielkością, kunsztem wykonania i dbałością o najmniejsze szczegóły. Wprost nie można od niej oderwać wzroku, chciało by się tylko patrzeć i chłonąć każdy szczegół od dołu do góry. Muszę przyznać ze jest to trochę utrudnione, bowiem jak tak stoimy i patrzymy przez dłuższą chwile w górę na te wieżyczki i zapierające dech w piersiach widoki, to po pewnym czasie sztywnieje nam kark i jesteśmy zmuszeni zrobić sobie małą przerwę w oględzinach. Na szczęście zanim nas wpuścili do środka, to każdy miał dość dużo czasu żeby się dokładnie przyjrzeć i zapisać w pamięci każdy fragment tego architektonicznego dzieła, dodatkowo posłuchać opowieści przewodnika. Po jakiś 15 minutach, jedna grupa skończyła zwiedzanie w środku, teraz nam dane było przekonać się co kryje w sobie ¦więty Witoś. A było co oglądać, w pierwszym momencie nie wiedziałem gdzie mam lecieć i na co patrzeć, na szczęście organizatorzy pomyśleli za turystów, najpierw szło się z lewej strony, do końca kościoła, a wychodziło z prawej, tym samym można było zobaczyć wszystko po kolei, bez obaw że się coś przeoczy. Mieliśmy na to godzinkę, jak dla mnie w sam raz. Nie będę pisał co jest tam do zwiedzania, bo to i tak nie miało by tej mocy, co zobaczenie tego wszystkiego na żywo.
Po wyjściu z katedry, pochodziliśmy trochę po placu zamkowym, podziwialiśmy dbałość z jakim został zbudowany, każdy porobił sobie pamiątkowe zdjęcia, po czym poszliśmy w stronę bramy głównej, czyli pierwszej części całego kompleksu. Przeszliśmy przez Bramę Macieja która to jest głównym wejściem na dziedziniec zamku Praskiego, i znaleĽliśmy się na rozległym placu z przepiękną panoramą niemal całej Pragi. Widok z tego miejsca jest nie mniej zapierający dech w piersiach, niż pierwsze wrażenie po zobaczeniu katedry ¦w. Wita, i pozostaje w pamięci na bardzo bardzo długo. Na podziwianiu widoków spędziliśmy tam, około 30 minut, po czym ruszyliśmy ,krętą uliczką w dół. Miałem wrażenie ze im dalej szliśmy, tym większy był kąt pod którym spadała ta uliczka, wtedy się właśnie domyśliłem, dlaczego nie zaczęliśmy całego zwiedzania od bramy głównej. Wtedy już wiedziałem że dla niektórych było by to bardzo trudne, a dla większości wręcz niemożliwe, zresztą z chodzenie w dół też wymagało nie lada wysiłku, trzeba było nieĽle hamować. Tak nam się szybko szło, aż tu nagle się okazało, że jesteśmy przed.
Niektórzy twierdzą że jest to najbardziej rozpoznawalny znak Pragi. Rzym ma Koloseum, Paryż wieżę Eiffla, Ateny Akropolis, Katowice Spodek (hehe) a Praga ma most Karola-jeden z najpiękniejszych średniowiecznych mostów w Europie. Słynny most ma ponad 500 metrów długości i prawie 10 metrów szerokości, oparty jest na 16 filarach (12 z nich ma z fundamenty pod wodą, 3 stoją na wyspie KAMPA) 2 podporach skrajnych. Został zbudowany z bloków piaskowca łączonych zaprawą murarską wzmacnianą ponoć kurzymi jajami. Od samego początku most posiadał nawierzchnię brukową. Nie można go ominąć będąc w Pradze. Zachwyca nie tylko sam most ale również roztaczające się z niego widoki. Poczułem się jak w bajce patrząc na czerwone dachy kamieniczek, wieżyczki bram, kościołów i wzgórze z Zamkiem Praskim, jednak najbardziej zachwyca rzeka po której pływają kajaki, gondole, statki wycieczkowe oraz rowerki wodne, zobaczyć to i człowiek zapomina o wszystkich zmartwieniach i trudach dnia codziennego. W sezonie turystycznym to miejsce wiecznego festynu. Tłumy turystów różnych narodowości, stragany z pamiątkami, kapele, kataryniarz, nad tym wszystkim czuwają charakterystyczne rzeĽby które pojawiły się na nim dopiero w XVII wieku. Pierwszą rzeĽbą na moście był ustawiony tu w 1683 roku wizerunek św. Jana Nepomucena.
Po niemal 5 godzinach spędzonych na nogach i podziwianiu atrakcji, jakie czekają na turystę w Pradze, należała nam się chwila odpoczynku, wytchnienia, złapania oddechu przed dalszym zwiedzaniem. W tym celu udaliśmy się w cichą uliczkę, na której znajdowała się restauracyjka o wdzięcznej nazwie "Pivnice u Pivrnce". Tu dostaliśmy pyszny obiad z dwóch dań, z deserem i z kawką, a wszystko to było w cenie wycieczki, chciało by się tu dodać, satysfakcja gwarantowana.
Po godzinnym odpoczynku i z pełnymi żołądkami ruszyliśmy tym razem na Stare Miasto. Barwny, bajkowy Rynek Starego Miasta to gwarne i tętniące życiem serce Pragi. Od czasów średniowiecznych stanowił towarzyskie centrum miasta. Lekko na uboczu stoi sobie dumnie niezwykły zegar, zwany inaczej Zegar Orloj, to największa atrakcja turystyczna Ratusza Staromiejskiego - jest to najstarszy tego typu zegar w Europie. Kiedy powstawał ludzie wierzyli, że Ziemia stanowi centrum Wszechświata, niedawno zbombardowaliśmy kometę ... a nadal tłumy zbierają się pod zegarem podziwiając jego dostojeństwo i czekając na wybicie pełnej godziny.
Najchętniej odwiedzaną przez turystów częścią Nowego Miasta jest plac Wacława. Właściwie jest to 60-metrowej szerokości bulwar ciągnący się od ulicy Na Příkopě do ruchliwej Wilsonovej, gdzie wznosi się okazały budynek Muzeum Narodowego. W bogato zdobionych kamienicach mieszczą się hotele, restauracje, drogie sklepy i biura. Warto zwrócić uwagę na secesyjny palác Koruna z lat 1910-1913, którego nazwę odzwierciedla wieńcząca go korona. Wspaniałą fasadę secesyjnego budynku hotelu Europa zdobią złocone figury. Na rogu ul. Vodičkovej stoi przystrojony pięknym kolorowym sgraffito neorenesansowy Dom Wiehla, którego nazwa pochodzi od nazwiska twórcy budynku - architekta Antonína Wiehla. Na placu w 1912 r. ustawiono konny pomnik św. Wacława, któremu towarzyszą inni święci patronowie Czech: Agnieszka, Ludmiła, Prokop i Wojciech. Autor pomnika Josef Mylsbek pracował nad nim prawie 30 lat. Niedaleko pomnika św. Wacława pod koniec lat 80. wyznaczono miejsce upamiętniające ofiary komunizmu. Zawsze znaleĽć można na nim dowody pamięci - kwiaty i znicze.
Nalot na plac Wacława, zakończyliśmy lekko po godzinie 20, zapadała ciemność, kiedy udaliśmy się do podstawionego autobusu, jednak to nie był jeszcze koniec naszej wycieczki. Bowiem w innej części Pragi czekała na nas jeszcze jedna bardzo miła dla oka i uszu atrakcja. Wszyscy są zgodni co do tego, że być w Pradze i nie zobaczyć jednej z największych atrakcji, to tak jak oglądać film w nie swoim języku i się tylko domyślać, o co w nim chodzi. Panie i panowie przed wami największa atrakcja tego wieczoru, Fontanna Křiľíkova. Fontanną byliśmy wszyscy zachwyceni. Całym programem steruje komputer ale patrząc na to cudowne widowisko miałem wrażenie, że fontanna żyje własnym życiem i po prostu stara się zrobić wszystko, by zachwycić publiczność. Wkłada w to wiele wysiłku, wyrzuca wodę kilkanaście metrów do góry, każe jej wirować w najróżniejszy sposób, czaruje zmieniającymi się kolorami a po pokazie czeka z napięciem na reakcje widzów. (gdyby nie było oklasków zrobiłoby mi się jej nawet żal... ale publiczność zawsze klaszcze;-).
Nie mniejsze oklaski należą się też dla tancerzy którzy w czasie niemal godzinnego pokazu wykonują piękny taniec, nie wiem jak się on nazywa, jednak przywodzi na myśl taniec Carmen. Jakby tego było mało, to miejscami kiedy z wody robi się ściana, jest wyświetlany obraz z projektora na tej ścianie wody, leci film o parze zakochanych, którymi targają różne uczucia. Jak już wspomniałem, jest to uczta dla oczu i uszu, muzyka wykorzystana w trakcie pokazów jest różnorodna - klasyczna, filmowa, rozrywkowa, w pewnych momentach wręcz nie wiadomo na co patrzeć, w jednej chwili dzieje się tyle, ażeby to wszystko ogarnąć, trzeba by było ten pokaz obejrzeć przynajmniej ze dwa razy, za pierwszym razem obserwując uważnie tancerzy, a za drugim razem ten cudowny pokaz jaki zapewnia nam woda tryskająca energicznie z dysz, i podświetlana kolorowymi światłami. Już raz w tym opisie używałem stwierdzenia, i powtórzę się jeszcze raz. Co jak co, jednak tego naprawdę nie da się opisać słowami, żeby ten pokaz nas zachwycił trzeba być na miejscu zobaczyć to na własne oczy i samemu przeżyć to na własnej skórze, tylko wtedy doceni się piękno i niepowtarzalność tego widowiska. Bez dwóch zdań, to trzeba zobaczyć koniecznie.!!! Wybierając się na pokaz pamiętajcie aby wybrać możliwie póĽną porę pokazu (pokazy rozpoczynają się tuż po zachodzie słońca a najpiękniejszy efekt jest , gdy zrobi się naprawdę ciemno! A gdy będziecie zajmować miejsca blisko fontanny zwróćcie uwagę na kierunek wiatru:-).
I to był ostatni nasz przystanek, pokaz zakończył się lekko o 23, po czym wyruszyliśmy w drogę powrotną do domu. Na miejscu w Legnicy byliśmy około 4 rano, biorąc pod uwagę fakt że poprzedniego dnia w sobotę wstałem o 4 rano, można spokojnie powiedzieć ze była to 24 godzinna wycieczka. Wspomnienia z przeżytego dnia, pozostaną w nas na zawsze, jak wynika z opisu, niewątpliwie będziemy mieli co wspominać. Ja już z niecierpliwością Czekam do wiosny i liczę na podobny wypad, nie miał bym nawet nic przeciwko temu żebyśmy ponownie odwiedzili Pragę, chętnie bym tam pojechał na cały weekend, żeby wszystko na spokojnie zwiedzić i pobawić się na jakieś dyskotece :). Ale to już jest takie moje osobiste życzenie, miejmy nadzieję że kiedyś się spełni.
PS. Pracując nad opisem, w niektórych kwestiach korzystałem z wiadomości znalezionych na stronach w Internecie.
Tekst: Sławomir Darczuk.
8.06.2008
Wycieczka krajoznawcza
Lato lato, lato czeka, a wraz z latem, czeka rzeka, a wraz z rzeką czeka las, a tam dalej nie ma na...
Idąc za przykładem piosenki, i widząc ile atrakcji czeka nas latem, pewnego dnia czerwca, wybraliśmy się na klubowa wycieczkę, żeby zobaczyć kawałek Dolnego ¦ląska. Było to dokładnie 8 czerwca w niedzielny ciepły poranek. Wyjazd wyznaczony był docelowo na godzinę 8 rano z dworca PKS. Dostaliśmy do dyspozycji autobus marki Mercedes o wysokim standardzie wyposażenia. Niektórzy mówią że nie ma jazdy bez gwiazdy, i coś w tym powiedzeniu chyba jest. Były w nim wygodne fotele wraz z podłokietnikami, wiele praktycznych schowków itd., dopełnieniem całości była bez zarzutu działająca klimatyzacja, co na pewno wiele osób doceniło w dalszej części tej wycieczki. Wyruszyliśmy zgodnie z planem, w czasie jazdy autobusem pogoda nam się trochę popsuła, postraszyła nas deszczem.
Na szczęście zanim dotarliśmy na miejsce pogoda się poprawiła. Wojsławice przywitały nas tylko nieco zachmurzonym niebem, jednak już bez opadów. Naszym celem był przepiękny ogród botaniczny, zachwycający bogactwem i różnorodnością roślin, krzewów i drzew. Powiem szczerze, że jest tam cudownie, jednak nie wszystko jest dostępne dla osoby niepełnosprawnej, a zwłaszcza na wózku. Więc zdaję sobie sprawę, że nie widziałem wszystkiego, tak na 100 procent, jednak te 70 procent również nie mało zachwyca i jak najbardziej warto się tam wybrać i nacieszyć narząd wzroku ilością i gatunkami roślinności zgromadzonej w jednym miejscu.
Następnie udaliśmy się do miejscowości Przyżeczyn Zdrój, gdzie pani przewodnik oprowadziła nas po cmentarzu i opowiedziała ciekawą historię tamtejszego kościółka. Po obejrzeniu tych zabytków i wysłuchaniu historii udaliśmy się na krótki spacer, żeby na końcu dojść do Ľródła z którego od dawna wypływa woda. Ma ona ponoć uzdrawiającą moc. Wszyscy chętni mogli się jej napić, a nawet nabrać do butelki i zabrać ze sobą w dalszą podróż. Ta miejscowość nie była naszym ostatnim celem podróży. A że wszyscy byliśmy już trochę zmęczeni, po za tym była pora obiadowa, sympatyczny pan kierowca zawiózł nas do Zajazdu pod nazwą "Cztery Pory Roku", gdzie dostaliśmy pyszny obiad składający się z dwóch dań i słodkiego deseru. Tutaj też mieliśmy okazję złapać trochę oddechu i zregenerować siły do dalszych atrakcji, które przygotowała dla nas pani przewodnik. Ponownie wsiedliśmy do wygodnego autobusu, żeby tym razem udać się do miejscowości Ząbkowice ¦ląskie. Tam zajechaliśmy w sam środek miasta, dokładnie w Rynek.
Pierwsze co się ukazało naszym oczom, to niesamowite wparcie naszej drużyny, która w ten dzień miała swój pierwszy występ na EURO 2008. Niemal każdy kibic miał flagę w ręku lub na plecach i twarz umalowaną w barwy bojowe naszej reprezentacji Biało-Czerwonych, a na samochodach były chorągiewki, ewentualnie szaliki wywieszone za szybą. Zresztą, taki widok był normalką nie tylko tam, w całej Polsce, w każdym mieście wspieraliśmy naszych, szkoda tylko że to na nie wiele się zdało. Zachwycając się tym widokiem, odbiegłem trochę od tematu. A wiec przeszliśmy przez Rynek i poszliśmy zwiedzać tamtejszy kościół, który miał bogato rzeĽbione i malowane wnętrze, następnie udaliśmy się do tak zwanego Laboratorium Frankeisteina, a zaraz potem wyruszyliśmy na podbój zamku, który czekał na nas zaraz za rogiem. Jak się niebawem okazało, z zamku zostały tylko główne ściany, a reszta została zniszczona upływającym czasem. Na pamiątkę co niektórzy zrobili sobie pod bramą pamiątkowe zdjęcia, pozaglądali przez kraty i ruszyliśmy w stronę autobusu. Wracając do Legnicy byliśmy pełni wrażeń i przeżyć, większość pewnie już myślała o tym żeby jak najszybciej pojawić się w domu i obowiązkowo kibicować naszym.
Wycieczkę uważam za bardzo udaną, było co zwiedzać i podziwiać, i z niecierpliwością czekam na następny równie udany wypad.
29.03.2008
Spotkanie z okazji Wielkanocy
Wielkanoc (Pascha, Niedziela Wielkanocna) najstarsze i najważniejsze święto chrześcijańskie upamiętniające zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. Poprzedzający ją tydzień, stanowiący okres wspominania najważniejszych dla wiary chrześcijańskiej wydarzeń, nazywany jest Wielkim Tygodniem. Ostatnie trzy doby tego tygodnia: Wielki Czwartek (wieczór), Wielki Piątek, Wielka Sobota i Niedziela Zmartwychwstania znane są jako Triduum Paschalne (Triduum Paschale). Co prawda każda niedziela jest w chrześcijaństwie pamiątką zmartwychwstania Chrystusa, ale Wielka Niedziela jest pamiątką najbardziej uroczystą.
Nasze Stowarzyszenie "Nadzieja", tradycyjnie co roku też obchodzi "Wielkanoc", inaczej nazywany "Spotkaniem Wielkanocnym". W tym roku obchodziliśmy je w sobotę 29 marca w DK "Atrium". Na początku było powitanie i krótka modlitwa, następnie zasiedliśmy za stołem żeby podzielić się tradycyjnie jajkiem. Dla naszego podniebienia oddano wiele pyszności, takich jak różnego rodzaju ciasta, była też kawa, herbata i zimne napoje. W tym roku wszystko odbyło się skromnie, ale godnie.
"Zdrowych pogodnych ¦wiąt Wielkanocnych
pełnych wiary nadziei i miłości.
Radosnego, wiosennego nastroju,
serdecznych spotkań w gronie rodziny
i wśród przyjaciół
oraz wesołego Alleluja"